Przypadek dotyczy mojego dziecka.
Któregoś jesiennego dnia wrócił mój w owym czasie pięciolatek do domu i uskarżał się na kłucie miedzy żebrowe z lewej strony i pokasływał suchym „szczekającym” kaszlem. Po zmierzeniu gorączki okazało się , że jest wysoka i wynosi około 39 stopni. Niewiele myśląc postawiliśmy mu bańki.
Temperatura spadła do 37 stopni, ale kłucia miedzy żebrowe nie dość, że nie znikły to wręcz się nasiliły. Na plecach z prawej strony gdzie nie było kłucia wyszły fioletowe wybroczyny. Z lewej gdzie były kłucia nie było śladu po bańkach. Temperatura znów zaczęła rosnąć. Moi rodzice pojechali do zaprzyjaźnionej pani pediatry i wrócili ze skierowaniem do szpitala. I pojechaliśmy. Ponieważ był to szpital kliniczny ale niestety nie rejonowy, pani na ostrym dyżurze zamiast zbadać chore gorączkujące dziecko próbowała usunąć nas ze szpitala. Ponieważ nasza pediatra polecała ten szpital nie dałyśmy się wyrzucić i pani doktor na ostrym dyżurze skapitulowała, ponieważ temperatura dochodziła już do 40 stopni. Zrobiliśmy rentgen płuc i wróciliśmy do pani doktor, która po obejrzeniu zdjęcia poszła na oddział szukać miejsca dla syna.
Jak wcześniej napisałam był to szpital kliniczny i od dziewczyn-studentek które były na praktykach dowiedziałyśmy się ,że jest to zapalenie płuc obustronne z tym, że w każdym płucu co innego spowodowało zapalenie. Wróciła pani doktor i powiedziała, że „może łaskawie zostawić dziecko w szpitalu”. Nie powiedziała co mu jest i dlaczego potrzebna jest hospitalizacja. Na moje pytanie co mu dolega odpowiedziała zapalenie płuc i nic więcej. Ani jaki jest stan i dlaczego powinien zostać w szpitalu.
Ponieważ bałam się bardzo pozostawienia dziecka w szpitalu powiedziałam „ przecież zapalenie płuc można leczyć w domu” na co pani doktor jakby na to czekała i powiedziała „ proszę zabrać dziecko na własną odpowiedzialność” i gdy podpisałam dokument, że zabieram syna do domu powiedziała ”wrócicie jeszcze dziś do szpitala ale już nie do tego”. I oddała nam nieopisany rentgen i wróciliśmy do domu. Wtedy już syn miał prawie 41 stopni gorączki. Ja wzięłam się za pracę na refleksach jego stóp a moi rodzice pojechali z nieopisanym rentgenem płuc syna do znajomej pani pediatry. Gdy wrócili Pawełek (mój syn) spał.
Co powiedziała pediatra „ Paweł ma obustronne zapalenie płuc z płynem w opłucnej z lewej strony, w jednym płucu jest zapalenie bakteryjne a w drugim wirusowe i ma płuco z płynem nieczynne całkowicie a w drugim było tylko 10% wolnej przestrzeni do oddychania. Dziecko w każdej chwili mogło się dusić i mogła pojawić się konieczność natychmiastowego przewiezienia go do szpitala. Dostał jeszcze antybiotyk, wcześniej nie brał żadnych antybiotyków w końcu jestem refleksologiem.
Jak się obudził wziął go a ja pracowałam przez trzy dni i trzy noce na refleksach płuc syna. Na początku gdy czuł się słabo mogłam spokojnie pracować, ale gdy temperatura spadła zaczął zabierać mi nogi. Następnego dnia rano przyszła pielęgniarka i zrobiła mu morfologię. OB Wyszło powyżej stu. Ja pracowałam cały czas na stopach Paweł czuł się coraz lepiej. Ja mimo jego protestów pracowałam nadal na jego stopach w tym na na refleksach płuc. Trzeciego dnia więcej pewnie spałam nad jego stopami niż pracowałam. Mama często mnie budziła. Czy dobrze zrobiłam nie wiem, pewnie jak bym znała stan zdrowia Pawełka to zostawiłabym go w szpitalu. Czy byłoby lepiej nie wiem, podobno ściągali by mu płyn z płuc. Jakie były by tego konsekwencje pewnie nie dowiem się już nigdy. Kolejne pobranie krwi i sprawdzenie OB. Było po trzech dniach i wynosiło 25 a po tygodniu wróciło do normy. Wprawdzie po zapaleniu płuc pozostało niemiłe wspomnienie ale temperatura nadal wynosiła około 37 stopni i taka utrzymywała się jeszcze pół roku.
Dzisiaj już wiem, że niewskazane było stawianie baniek na płucu gdzie był płyn, tylko skąd miałam to wiedzieć. Rentgena w oczach nie mam. Teraz jestem bogatsza o wiedzę, że jeśli jest płyn w płucu czy opłucnej bańki nie naciągną i nie ma śladu po ich stawianiu. Wiem również to, ze długotrwała praca na refleksach owocuje pozytywnymi efektami, a nie tak zwanym ich przepracowaniem. Co do tego długotrwałego nacisku na konkretnych refleksach przetestowałam go również na sobie przy anginie i na swoim partnerze w przypadku ataku nerki, który parę godzin później wysiusiał bez żadnych problemów trzy kamienie. Kochani refleksolodzy macie w swoich palcach prawdziwy skarb. Korzystajcie z niego.
dyplomowany refleksolog Urszula Mazurkiewicz