Choroby autoimmunologiczne czyli choroby, w których własny organizm niszczy samego siebie np.: zapalenie tarczycy zwane Hashimoto, stwardnienie rozsiane, miastenia gravis czy toczeń rumieniowaty układowy, to nie wyrok. To informacja, że dzieje się „coś niedobrego” w naszym organizmie, że trzeba zwrócić uwagę na to jak wygląda nasze życie. Trzeba zastanowić się, co jemy, co pijemy, jakie mamy nałogi czy przyzwyczajenia, jak traktujemy drugiego człowieka, jak odnosimy się do innych żywych istot czy nawet tych, co podobno nie mają duszy, czyli „rzeczy martwych”. Ile w nas frustracji i negatywnych myśli. W jaki sposób dajemy sobie radę ze stresem. Jak odpoczywamy, czy siedząc przed telewizorem albo z grami „komputerowymi” czy na powietrzu, z twarzą skierowaną na słońce, w otoczeniu drzew, roślin i zwierząt albo innych ludzi. Czy
zauważamy jak promienie słoneczne lśnią na kropelkach rosy wiszących na źdźbłach trawy w chłodny poranek, albo uroki drogi do pracy, którą każdego dnia przemierzamy dwukrotnie do i z pracy, a może idziemy zatopieni w kłębiących się pod czaszką „czarnych” myślach, nie zdając sobie sprawy, kiedy dotarliśmy już do miejsca przeznaczenia?
Chwila zastanowienia, chwila zadumy, chwila oddechu od codziennej gonitwy. Chwila dla siebie samego. To coś, co potrzebne jest każdemu do normalnego funkcjonowania.
Brak akceptacji samego siebie tworzy wokół nas aurę negatywizmu, która ściąga podobne energie, podobne „myślokształty” i przygniata nas coraz bardziej. W pewnym momencie ciężar tej energii jest tak wielki, że nawet fizycznie odzwierciedla się to w postaci np. zaokrąglonych pleców czy głowy opuszczonej w dół ze wzrokiem wbitym w ziemię. A z biegiem lat nie jesteśmy już w stanie „wyprostować się”, spojrzeć na słońce, spojrzeć na drugiego człowieka z sympatią, z zainteresowaniem, z uczuciem ciepła i akceptacji.
Człowieku! Otrząśnij się!
Choroby autoimmunologiczne to choroby cywilizacyjne. My sami, swoim codziennym postępowaniem zapracowujemy na ich powstanie. To one krzyczą do nas „zatrzymaj się”, „wyrwij się z marazmu”, „zmień postrzeganie świata”. Spójrz dookoła i zobacz, jak jest pięknie. Ten świat, w którym żyjesz został stworzony dla Twojego rozwoju, dla poznawania nowego, do osiągnięcia doskonałości. I zdaj sobie sprawę, że własnie ta choroba zatrzymała Cię w „owczym pędzie” za iluzją dobrobytu. Może stać się ona wybawieniem. Wybór należy do Ciebie. Weź swoje życie, swoje zdrowie w swoje ręce i zacznij działać. Bez Twojej pomocy, bez Twojego zaangażowania żaden terapeuta Ci nie pomoże. Ty „wyhodowałeś” chorobę i tylko Ty możesz „ten chwast” wyrwać z korzeniami. A więc do dzieła. Twoje zdrowie zależy od Ciebie, jest ono na wyciągnięcie Twoich dłoni.
Pamiętaj tylko, że nikt nie powiedział, że będzie łatwo i że sukces przyjdzie natychmiast. Nie zniechęcaj się. Skorzystaj z prastarej wiedzy usystematyzowanej do korzystania dzisiaj przez Ciebie.
Aha! I jeszcze jedno. W dzisiejszym świecie nie wszędzie choroby autoimmunologiczne są jak epidemia. Są miejsca gdzie nie ma presji czasu, gdzie życie toczy się od wschodu
do zachodu słońca, gdzie nie ma wprawdzie telewizora, pralki automatycznej czy innych udogodnień, ale jest za to wspólna praca, wzajemna pomoc, uśmiech i życzliwość, jest czas na bycie sobą i ze sobą. Ponadto, nawet tam gdzie ta presja czasu jest, jedni potrafią sobie z nią poradzić a inni się poddają. Ważne jest, abyśmy byli świadomi tego, co robimy i co chcemy robić. Ważny jest każdy krok, który stawiamy. Ważna jest świadomość, w jaki sposób go stawiamy.
Prawdopodobna przyczyna powstania chorób autoimmunologicznych
Moim zdaniem każda choroba, w tym również choroba autoimmunologiczna, jest spowodowana zatoksycznieniem organizmu, które może powstać na skutek:
1. nagromadzonych odpadów na ściankach jelita grubego;
2. działalności pasożytów bytujących w naszym organizmie;
3. albo toksynami psychicznymi i emocjonalnymi, które narastają w każdym z nas każdego dnia i szczęściarzem jest ten, kto potrafi sobie ze stresem poradzić.
Zanim przedstawię jak do takiego stanu może dojść, musicie wiedzieć, że z jelita grubego, w którym żyją miliony a może nawet miliardy symbiotycznych bakterii produkujących między innymi witaminy K i niektóre z grupy B, wchłaniane są woda, elektrolity (sód, potas, magnez), witaminy i sole mineralne.
A teraz wracamy do początków problemów zdrowotnych. Z zanieczyszczania organizmu bardzo często nawet nie zdajemy sobie sprawy, a pracujemy na nie całe życie. Przez lata:
# Spożywamy często niepełnowartościowe jedzenie, dodatkowo w pośpiechu pomiędzy innymi „ważniejszymi” czynnościami, czyli jedzenie raczej połykamy niż dokładnie gryziemy.
# W trakcie jedzenia bardzo często mieszamy ze sobą węglowodany i białka (np. chleb z serem czy wędliną, albo ziemniaki lub kaszę z mięsem czy jajkami). Co w tym złego? możesz zapytać. Ano to, że do trawienia białek potrzebne jest środowisko kwaśne a węglowodanów zasadowe. Korzystając z wiedzy chemicznej ze szkoły podstawowej wiemy, że z połączenia takich odczynów uzyskujemy środowisko obojętne w dwunastnicy, w której w takim wypadku nie ma szans na prawidłowe przygotowanie „papki” pokarmowej do dalszego trawienia, szczególnie, jeśli organizm jest osłabiony.
Częściowo nie pogryziony, nie poddany obróbce chemicznej w żołądku i dwunastnicy pokarm wędruje dalej do jelit i tam zaczyna się między innymi proces gnilny. Tymi czynnościami zajmują się bakterie niekoniecznie przyjazne człowiekowi. Powstają gazy i liczne uszkodzenia śluzówki jelita. Ponadto grzyb drożdżakowaty candida albicans, który w prawidłowo pracującym jelicie grubym jest pożywką dla naszych symbiotycznych bakterii zagnieżdża się w nadżerkach śluzówki jelita grubego już, jako agresywny grzyb. Odżywia się on „nami”, a w zamian za to dostarcza toksyn, bardzo często podobnych do naszych hormonów. Do których hormonów te „odchody” są podobne to zależy, w której części jelita grubego się usadowił i w którą śluzówkę zapuścił „swoje korzenie”. Powoduje to rozchwianie układu hormonalnego, co w dalszej konsekwencji prowadzi do bardzo różnorakich niedomagań czy ciężkich „nieuleczalnych” chorób. Dalej, nie strawione resztki osadzają się na ściankach jelita powodując ich pogrubienie tak samo jak osad z mycia czy prania osadza się na rurach kanalizacyjnych.
# „Zajadamy” stresy, czyli aby rozładować napięcie spowodowane zdenerwowaniem, „pochłaniamy” duże ilości jedzenia, które później zalegają w żołądku czy jelitach całymi godzinami. Skutki tego stanu są podobne do opisanych powyżej.
Reasumując z jelita grubego, w którym powstaje w procesie trawienia wiele witamin i mikroelementów, z którego jest wchłaniane ok. 90% płynów, zamiast odżywczych substancji i czystej wody do naszych komórek płyną szeroką rzeką „ścieki”, a co nie przeniknie do wnętrza ciała osadza się na ściankach jelita, jako kolejne warstwy szlamu, które w konsekwencji dają kilogramy kamieni kałowych. Dotyczy to również ludzi szczupłych czy wręcz chudych.
# Obciążamy organizm negatywnymi myślami i uczuciami.
Pojawiają się one z dosyć dużą częstotliwością, i pozostają z nami w postaci śmieci energetycznych, czyli blokad w merydianach utrudniających prawidłowy obieg energii życiowej w ciele. W późniejszym czasie przejawia się to w postaci różnego rodzaju chorób.
Nie wiem czy zdajecie sobie sprawę z tego, ale negatywne myśli czy uczucia to nie tylko złość, nienawiść czy chęć zemsty, ale również długotrwały żal, zamartwianie się, poczucie winy, poddawanie w wątpliwość skutków własnych decyzji i wiele innych.
# Denerwujemy się – czyli toksyczny wszechobecny stres.
I tu znowu podam parę informacji, o których warto wiedzieć.
Nasze ciało fizyczne składa się z miliardów komórek, które łączą się w tkanki, różnego rodzaju narządy i układy. Zasilane jest ono płynami tkankowymi takimi jak krew i limfa oraz energią, płynącą niematerialnymi kanałami, potrzebną do uruchomienia tej misternej budowli, jaką jest człowiek. Oczywiście jest to duże uproszczenie.
W dawnych czasach, gdy byliśmy bezbronni wobec natury, skazani na walkę o przetrwanie, wytworzyła się w nas reakcja samozachowawcza związana ze zwiększeniem poziomu kortyzolu i adrenaliny, polegająca na walce lub ucieczce, trwająca praktycznie przez całe życie.
Reakcja ta mobilizuje cały organizm, przekierowuje krew z układu trawiennego, immunologicznego i innych nieistotnych w chwili zagrożenia organów do naszych kończyn, abyśmy mogli walczyć lub uciec. Czyli robi wszystko, aby przeżyć. Reakcja ta pozostała w nas do dnia dzisiejszego i jak dawniej ratuje nam życie, gdy wymagają tego okoliczności.
Stres, bo tak nazywamy ten stan, powinien po zakończeniu akcji ratunkowej zostać rozładowany. W przeciwnym wypadku, jak sami wiemy, powstaje chaos w organizmie. Cały czas jesteśmy zmobilizowani do walki o przetrwanie, mimo iż jest to nie potrzebne, a reszta układów i organów nadal nie pracuje prawidłowo. Taki stan jest patologiczny i prowadzi do zablokowania prawidłowego przepływu energii życiowej, a w następnej kolejności do rozchwiania pracy organizmu. W konsekwencji manifestuje się on różnymi chorobami, na przykład stwardnieniem rozsianym.
Zatem, aby normalnie, w zdrowiu funkcjonować, musimy nauczyć się rozładowywać stres.
Nasze ciało ma wykształcony mechanizm radzenia sobie ze stresem. Jest to układ trzech gruczołów wydzielania wewnętrznego: podwzgórze, przysadka mózgowa i nadnercza, które w czasie zagrożenia produkują odpowiednie hormony.
Przysadka mózgowa jest centrum pośredniczącym w wydzielaniu hormonów do krwioobiegu. Podwzgórze odgrywa rolę procesora dla całego mózgu. Połączone jest z układem limbicznym – ośrodkami emocjonalnymi w mózgu. Ma połączenia nerwowe z każdą częścią mózgu, a z resztą organizmu łączy się dzięki hormonom, produkowanym przez siebie i uwalnianym przez przysadkę mózgową. Podwzgórze kontroluje bardzo istotne dla naszego zdrowia funkcje organizmu, między innymi:
- – ciśnienie tętnicze krwi,
- – temperaturę ciała,
- – regulowanie ilości wody w organizmie (odczuwanie pragnienia i funkcjonowanie nerek),
- – kurczliwość macicy,
- – produkcję mleka w piersiach,
- – popędy emocjonalne,
- – wydzielanie hormonu wzrostu,
- – pracę nadnerczy,
- – wydzielanie hormonów tarczycy,
- – funkcjonowanie organów płciowych.
Po zakończeniu akcji ratunkowej podwzgórze, przysadka mózgowa i nadnercza powinny wrócić do stanu przed zagrożeniowego, w przeciwnym wypadku, pojawią się zmiany, w większym lub mniejszym stopniu, we wszystkich wymienionych wyżej narządach, w szczególności, organach odpowiedzialnych za wydzielanie adrenaliny, kortyzolu, glukozy, insuliny i hormonu wzrostu. Podobna sytuacja może zaistnieć również w przypadku działalności candidy albicans w postaci grzybiczej.
Niestety, sami o tym wiemy, że czasami jest bardzo trudno powrócić do równowagi po stresie, i aby nie pozwolić na pojawienie się w organizmie dysfunkcji różnego rodzaju, musimy pomóc sobie w inny sposób.
Wspomnieć należy, że przyczyny powstawania chorób, w tym tych najtrudniejszych z medycznego punktu widzenia, czyli chorób autoimmunologicznych, są zarówno mechaniczne (dotyczące bezpośrednio ciała fizycznego), jak również energetyczne (dotyczące naszej psychiki czy sfery emocjonalnej), czyli obejmują CAŁEGO CZŁOWIEKA.
Dlatego też metody pomocy organizmowi w powrocie do zdrowia, powinny traktować człowieka, jako całość. Czyli nasze działania w powrocie do zdrowia muszą obejmować sferę fizyczną, psychiczną i emocjonalną oraz mieć zagwarantowane współdziałanie osoby chorej i jej opiekunów.
To, co teraz powiem, może was zaskoczyć lub rozczarować, ale metody działania są ogólnie dostępne, łatwe w stosowaniu, nie powodujące skutków ubocznych a wiele z nich jest wręcz tania.
Wskazówki jak sobie radzić z chorobami autoimmunologicznymi
1. Zróbmy badanie obciążenia organizmu pasożytami oraz substancjami uczulającymi nasz organizm.
Tego typu badanie jest bezinwazyjne, niekłopotliwe, bardzo skuteczne, niedrogie i trwa około godziny – nazywa się biorezonans. Wykonywane jest w prywatnych ośrodkach prowadzonych przez wykształcony personel. Tego typu badania można wykonywać zarówno dorosłym jak i dzieciom bez żadnych skutków ubocznych.
2. Korzystajmy z zabiegów refleksologii (stóp, dłoni, głowy i twarzy).
Na czym one polegają? A mianowicie na:
– chodzeniu kciukiem i palcami ruchem gąsienicy na stopach i dłoniach po refleksach tam znajdujących się, usprawniającym pracę całego organizmu, usuwając z niego problemy zdrowotne. W trakcie zabiegu pracujemy na całej powierzchni stóp i dłoni nie pozostawiając miejsc nie rozpracowanych.
– przepracowaniu twarzy i głowy różnymi technikami. Pracujemy na końcach kanałów energetycznych oraz na refleksach całego ciała znajdujących się właśnie na twarzy i głowie usprawniając funkcjonowanie całego organizmu. Zabieg przypomina kosmetyczny masaż twarzy tylko, że z kosmetyką nie ma nic wspólnego. Pracujemy zdecydowanie głębiej a nie tylko na powierzchni skóry.
Stosując zabiegi refleksologii, czyli uciskając w odpowiedni sposób punkty refleksyjne znajdujące się na stopach, dłoniach czy twarzy i głowie jesteśmy w stanie usunąć dokuczliwe, a czasami nawet niemożliwe do usunięcia przy pomocy medycyny akademickiej, dolegliwości czy choroby, czasami uznawane za „nieuleczalne”, zarówno fizyczne jak i psychiczne.
Więcej informacji na temat refleksologii i efektów jej działania można znaleźć w zakładkach: „Zdrowie w zasięgu naszych dłoni”, „Refleksologia stóp”, „Refleksologia twarzy”, „Refleksologia dłoni”, „Artykuły”).
3. Stosujmy „kody uzdrawiania” podane przez Aleksandra Loyda i Bena Jonsona w książce pt. „Kod uzdrawiania” w celu usunięcia stresu komórkowego. Jest on często nieuświadoomiony, powoduje, że działamy w sposób dla nas zupełnie nielogiczny i sprzeczny z naszymi poglądami, naszą chęcią czy potrzebą. Oczyśćmy w ten sposób organizm, przynajmniej z części śmieci energetycznych zalegających w otchłaniach naszego ciała i duszy.
4. Oczyśćmy organizm zaczynając od jelita grubego, poprzez wątrobę, pęcherzyk żółciowy, nerki oraz krew i limfę.
# Zacznijmy od najprostszej i najmniej kłopotliwej metody oczyszczania, czyli od ssania oleju słonecznikowego.
Usuwa ona toksyny najpierw z twarzoczaszki a następnie z reszty organizmu, wątroby trzustki, nerek… oczyszczając krew i limfę. Można robić to rano na czczo i wieczorem przed spaniem w następujący sposób: łyżkę oleju bierzemy do buzi i przez zaciśnięte zęby przepychamy go do przodu i tyłu, pod żadnym pozorem nie łykając (są to same toksyny). Robimy to nie dłużej niż 20 minut, a następnie wypluwamy i bardzo dokładnie płuczemy usta, aby usunąć pozostałości. Można robić to przez wiele dni, tygodni a nawet miesięcy aż wreszcie zdecydowanie poczujemy ulgę w obrębie twarzo – czaszki. Może na przykład poprawić się zmysł słuchu, wzroku, węchu, przestać boleć głowa.
W trakcie przeprowadzania ssania olej najpierw zgęstnieje, a potem zrobi się płynny i będzie wyglądać jak białe mleczko. Gdyby się jednak zdarzyło, że gęstość w trakcie ssania będzie zbyt duża (nie będzie można go przepychać przez zęby), należy go wypluć i wziąć następną porcję. Ale nie więcej niż dwa podejścia za jednym razem. Jak pojawi się odruch wymiotny, należy wypluć olej i jak będzie to możliwe, zwymiotować resztę zawartości żołądka. Będzie to usunięcie dużej ilości toksyn z pominięciem wątroby. To też jest bardzo pozytywne. c.d.n…
5. Dostarczmy naszemu ciału witaminy D w postaci promieni słonecznych (bez korzystania z kremów z filtrami).
6. Spożywajmy pełnowartościowe jedzenie w spokoju, o stałych porach, prawidłowo łącząc ze sobą składniki.
7. Wysypiajmy się. Śpijmy, co najmniej 7 godzin w nocy (od godziny 22 do 5 rano).
8. Spójrzmy na świat pozytywnie, i każde nasze działanie traktujmy, jako najwłaściwsze w danym momencie.
dyplomowany refleksolog Urszula Mazurkiewicz